Książka dziewiąta. Podręcznik przeżycia
Czym różnią się totalitarne sekty od religii światowych? Okazuje się, że po kontaktach ze świadkami Jechowy i działaczami sekty Moona, aby dojść do siebie, ludzie potrzebują około półtora roku – tak silne jest ich negatywne oddziaływanie. Dlaczego ludzie pozwalają zabijać swoją duszę? Kto trafia do takich sekt?
Kilka dni temu zatrzymałem jakiś samochód, aby dojechać do centrum Moskwy. Kierowca okazał się rozmownym i uprzejmym człowiekiem.
– Dokąd pan jedzie? – zapytał mnie z ciekawością.
– Do łaźni – odpowiedziałem. – Zazwyczaj to, co uważany za przyjemność, szkodzi zdrowiu, ale pod tym względem łaźnia jest wyjątkiem, łączy przyjemne z pożytecznym.
– To ciekawe – zauważył mój rozmówca. – Czy chciałby pan dowiedzieć się więcej o życiu?
– Z przyjemnością.
– Mam tu w schowku książkę pod tytułem „Dianetyka”, mogę ją teraz panu sprzedać.
– A co w tej książce jest szczególnego?
– Kiedy przeczyta ją pan, ujawnią się pana ukryte zdolności, będzie pan mógł swobodnie realizować swoje pragnienia. Po co teraz jedzie pan do łaźni? Dla przyjemności, zgadza się?
– Dokładnie – uśmiechnąłem się.
– Twórca dianetyki Ron Hubbard kiedyś zapytał: „Na czym polega istota ludzkiego szczęścia?” i sam odpowiedział na to pytanie: „Na tym, aby poczuć cząsteczkę zachwytu”. Jeśli przeczyta pan tę książkę, to będzie pan doświadczał ciągłego zachwytu, ponieważ z łatwością osiągnie wszystko, czego zechce.
– Będę miał dużo pieniędzy? – zrobiłem niewinne oczy.
– Niewątpliwie tak – uśmiechnął się kierowca.
– Będę mądrzejszy? – zapytałem zaintrygowany.
– Oczywiście, przecież wszystkie drzemiące możliwości zostaną ujawnione.
– Zdrowie też się polepszy?
– Na pewno – odpowiedział z przekonaniem. – Proszę zauważyć, że rozmawiając z panem, wyjmuję ze schowka książkę i jednocześnie prowadzę samochód z dużą prędkością. Potrafię prowadzić samochód 12-15 godzin dziennie i nie odczuwać zmęczenia. To wszystko jest wskaźnikiem zdrowia.
Siedzę rozluźniony i oglądam przez szybę wiosenną Moskwę. W tej chwili z pewnością odczuwam cząsteczkę zachwytu. Cała ta sytuacja przypomina mi znany kawał, kiedy do zasmuconego tak zwanego „nowego ruskiego” podlatuje diabeł i mówi:
– Co, jest chujowo?
– Delikatnie powiedziane – odpowiada „nowy ruski”. – Biznes nie idzie, samochód się psuje, żadnych widoków na przyszłość.
– Mam dla ciebie miłą wiadomość – mówi diabeł. – Możesz otrzymać willę w Miami, 10 mln dolarów w szwajcarskim banku i nowego mercedesa 600.
– Dobrze zacząłeś – ożywił się „nowy ruski”. – A co będę ci winien w zamian?
– Jedynie twoją nieśmiertelną duszę – wzruszył ramionami diabeł.
„Nowy ruski” podejrzanie patrzy na niego z ukosa i drapie się w głowę:
– Czuję, że robisz mnie w balona, ale nie mogę zrozumieć, gdzie jest haczyk.
W pierwszych dwóch książkach opisywałem sytuację dotyczącą wampirów. Pamiętam, jak przyjaciel opowiadał mi historię o kobiecie, która co jakiś czas brała sobie mężczyzn jako wspólników do biznesu. Płaciła im przyzwoite pieniądze, o wiele większe niż te, na które liczyli. Po jakimś czasie wspólnicy zaczynali chorować lub umierali.
– Baba ma diabelski temperament, faceci nie wytrzymują – powiedział mój przyjaciel.
– Tu działa inny mechanizm – odpowiedziałem. – Ona otwiera ich pieniędzmi i ich dusza zaczyna zależeć od niej. Przecież wysysać energię, niczym wampir, można nie tylko z losu i zdrowia, lecz także z psychiki i zdolności.
– Czemu Bóg nie kara jej za to, że zabija ludzi?
– Jeśli ktoś jest gotów, by sprzedać duszę, to znaczy, że znajdzie się też ktoś, kto zechce ją kupić – odpowiedziałem.
Wewnętrznie można być całkowicie otwartym tylko przed Bogiem. Mówi o tym zarówno Stary jak i Nowy Testament. Miłość do Boga jest ponad wszystko. Jeśli ubóstwiamy innego człowieka, który ma pieniądze albo jest mądry i utalentowany, albo jest ładny, albo jest krewnym, który o nas dba, to w pewnym stopniu to wszystko jest już sprzedażą własnej duszy, a więc powinno to zostać zahamowane nieszczęściami, chorobami itp.
Kierowca odrywa mnie od tych myśli.
– Widzi pan, na desce mam przypięte karteczki, dam panu jedną w prezencie. Tu jest adres, może pan przyjść do naszego centrum. Przejdzie pan test, przeprowadzimy diagnostykę. Pański charakter zmieni się na lepsze. Czy ma pan problemy z charakterem? Powiedzmy, co panu się nie podoba w sobie?
– Oczywiście, że mam. Przede wszystkim rozdrażnienie – odpowiedziałem.
– W takim wypadku mam dla pana miłą wiadomość – z ożywieniem reaguje mój rozmówca. – Dzięki tej książce może pan w krótkim czasie zmienić swój charakter i stać się innym człowiekiem. Też byłem strasznie drażliwy, jak coś było nie po mojej myśli, natychmiast ogarniała mnie wściekłość. A teraz jestem zupełnie inną osobą, jestem spokojny i cierpliwy.
– Ciekawe – powiedziałem, kartkując książkę – bardzo ciekawe.
– To co, kupuje ją pan czy nie? – zapytał wesołym głosem kierowca.
– Wie pan, widzę, że książka jest trudna. Wczoraj dużo pracowałem, boli mnie głowa, marzę tylko, by dostać się teraz do łaźni.
– Jak pan chce – beztrosko powiedział kierowca.
„Ciekawe, jakie ma pole?” – pomyślałem. Zdiagnozowałem go i zobaczyłem ciekawy obraz. Ogólne pole jest niezłe, poziom energii wysoki. Natomiast subtelne struktury przyszłości są jakby zorane traktorem. Oznacza to, że ten dobroduszny, miły człowiek przebywa w iluzjach. Własna transformacja i zmiany zachodzą na poziomie powierzchniowym, następuje wypalenie zasobów strategicznych. Wygląda na to, że przez jakiś czas wszystko u niego rzeczywiście będzie dobrze, ale potem, jeśli nie znajdzie uczniów, którzy będą oddawali mu strategiczne zasoby swojej duszy, poczuje się źle. Jeśli człowiek przestał wytwarzać i tylko konsumuje, to jest skazany, niezależnie ile będzie gromadził energii.
Najciekawsze, że już w samochodzie zaczęły mnie bardzo boleć dziąsła i bolały jeszcze przez jakiś czas, po tym jak się z nim pożegnałem. Zdiagnozowałem siebie i zdziwiłem się: niesamowite – wybuch pragnień i zwiększona na nich koncentracja. „Pomyśleć tylko, jaka mocna jest w nas chęć otrzymania wszystkiego za darmo! – uśmiechnąłem się. – Głową wszystko rozumiem, a dusza leci w podskokach za tym człowiekiem, który obiecywał mi pieniądze, zdrowie, zdolności i sukces”.
Ta sytuacja pomogła mi zrozumieć, czym różni się sekta od religii. Boskość w człowieku jest nierozpoznawalna i wchodzi w sprzeczność z tym co ludzkie dopiero wtedy, kiedy następuje ubóstwianie świadomości i pragnień, kiedy sensem życia staje się radość w wyniku realizowania pragnień.
Dobrze pamiętam, jak miałem osiemnaście lat i egzaminator zapytał mnie: „Czym dla ciebie jest szczęście?” Nie wiem, dlaczego przypomniało mi się, jak ktoś kiedyś powiedział, że szczęście to podrapać się, kiedy swędzi, więc odrzekłem: „Sens życia polega na spełnianiu pragnień”. Dziwnie na mnie popatrzył, ale nic nie powiedział. Teraz rozumiem, dlaczego. Aby poczuć Boskość, trzeba zrezygnować ze świadomości i pragnień. Religia uczy przezwyciężania zależności od świadomości i pragnień. Sekta odwrotnie – idzie na pasku pragnień. Kto trafia do sekt? Ludzie mający mocną wewnętrzną zależność od tego co ludzkie. Jeden ma ogromną chęć poczucia wyższości nad innymi, a w życiu często jest upokarzany. Taki człowiek dąży do tego, aby trafić albo do szkoły okultystycznej, albo do kręgu kontaktowców, albo do sekty, gdzie czuje się mądrzejszy i bystrzejszy od innych. Myśli w ten sposób: „Jestem wtajemniczony, a wy nie”. Zamiast przezwyciężenia zależności od świadomości następuje wzmocnienie tej zależności. Dlatego naturalnym jest, że z czasem psychika i los się rozpadają, człowiek całkowicie staje się niewolnikiem swoich kompleksów.
Czym jest kompleks? Jest to mocna, ukryta zależność od pragnień i świadomości. Jeden wszystkiego się boi, drugi ciągle jest przygnębiony, trzeci jest ze wszystkiego niezadowolony, czwarty na wszystkich się obraża, piąty zazdrości, szósty osądza. Im bardziej zwiększają się kompleksy, tym trudniej jest przechodzić traumatyczną sytuację. W duszy gromadzi się coraz więcej negatywnych emocji. Taki stan jest nie do zniesienia i może zostać powstrzymany chorobą, alkoholem lub narkotykami.
Kiedy człowiek przychodzi do sekty, to nie ma negatywnych emocji, są mu obiecane tylko pozytywne emocje. Człowiek próbuje tego narkotyku i wyłącza się z kontaktu ze światem. Wówczas następuje cud – nie ma więcej bólu, nie ma konfliktu, jest tylko ciągła radość, wesołość i szczęście. A tego, że rozpadają się u niego subtelne struktury i zamykają się kanały miłości, człowiek nie zauważa. Wie tylko jedno – musi zachować poczucie szczęścia. Jednak pozytywne emocje nie wiadomo dlaczego znikają, energii jest coraz mniej. Z kolei kiedy werbuje nowych uczniów, znowu pojawia się poczucie pozornego szczęścia. „To dlatego, że robię szlachetną rzecz” – myśli człowiek. Poszerza się krąg takich szczęśliwych ludzi, przy czym człowiek może nawet nie podejrzewać tego, że wysysa energię z ich dusz. W rezultacie członków sekty można podzielić na dwie grupy: niewielką ilość wampirów i ogromną ilość dawców. W ekonomii to się nazywa zasadą piramidy finansowej. Jak widać, zasada ta wspaniale działa nie tylko w ekonomii. Jeśli wyjdzie się na ulicę i przyjrzy, to wewnętrznym wzrokiem można zauważyć ogromną ilość ludzi, gotowych sprzedać swoją duszę, czyli gotowych ubóstwiać pieniądze, umysł, piękno, sławę, rozgłos, ale nie miłość.